piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział pierwszy

Odgłos przekręcanego w zamku klucza wyrwał mnie z apatii, w jakiej tkwiłam od pewnego czasu. Adam otworzył drzwi a ja zgrabnie prześlizgnęłam się do pomieszczenia. Znajdowałam się na poddaszu jednej z lubelskich kamienic. Mieszkanie, do którego akurat weszłam, okazało się bardzo małe, ale ciepłe kolory, które dominowały na ścianach oraz stare, aczkolwiek odrestaurowane meble, sprawiały wrażenie, że moje cztery kąty były całkiem przytulnym miejscem. W powietrzu jednak unosił się nieprzyjemny zapach niewietrzonego mieszkania świadczący o tym, że od dawna nikt tu nie zaglądał.
Rzuciłam swoją torebkę na mały kuchenny stół i zaczęłam przeszukiwać poszczególne szafki w celu znalezienia szklanki. Kiedy już ją zdobyłam i zaczęłam nalewać do niej wody zobaczyłam, że mój towarzysz rozgląda się badawczym wzrokiem po moim domu.
–  No cóż, apartament to nie jest – powiedziałam, widząc jak wzrok mężczyzny powoli przesuwa się po każdym elemencie wystroju.
– Spodziewałem się tego – Adam delikatnie się uśmiechnął w moim kierunku. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam szukać w swojej torebce tabletek przepisanych mi przez lekarza, by chwilę później móc ten specyfik wrzucić do szklanki. Przez chwilę przyglądałam się jak tabletka rozpuszcza się w wodzie, jednak gdy ujrzałam, że mój towarzysz zmierza ku mnie z czymś w ręku odstawiłam szklankę na stół a w dłonie wzięłam ramkę ze zdjęciem podaną przez mężczyznę. Fotografia przedstawiała dwie osoby. Jedną z nich była szczupła, młoda kobieta o długich, blond włosach i niebieskich oczach. Drugą zaś mężczyzna, który w przeciwieństwie do swojej towarzyszki charakteryzował się ciemną karnacją. Jego twarz zdobił kilkudniowy zarost, a brązowe oczy wydawały się być radosne.
– Może to jest ten Robert, którego imię przypomniałaś sobie w szpitalu? – Adam wskazał na mężczyznę stojącego obok mnie na zdjęciu. Wzruszyłam ramionami.
– Być może. Na pewno nie jest to nikt ważny, skoro nie odwiedził mnie, gdy byłam w ciężkim stanie.
– Jednak to jego imię przypomniałaś sobie jako pierwsze.
Taka była prawda. Kiedy obudziłam się po wypadku i poznałam Adama, jedyną osobę, która przejęła się moim stanem, początkowo zamiast nazywać go jego własnym imieniem, przykleiłam do niego łatkę „Robert”. Od tamtej pory mężczyzna starał się rozgryźć zagadkę, kim był ów człowiek i co dla mnie znaczył. Sprawę utrudniał fakt, że po wypadku straciłam pamięć. Lekarze postawili mi od razu diagnozę – amnezja dysocjacyjna. W ten sposób tłumaczyli fakt, że nie pamiętam nic z ostatnich kilku lat swojego życia. Specjaliści nie mogąc doszukać się podłoża mojej niepamięci w lekkim urazie głowy jakiego doznałam podczas wypadku, stwierdzili, że wszystkie struktury odpowiedzialne w moim mózgu za pamięć nie zostały naruszone i zasugerowali, że najprawdopodobniej fakt, że nie pamiętam ostatnich wydarzeń został spowodowany przez silny i długotrwały stres. Wypadek był tylko wydarzeniem, które stało się ogniwem zapalnym, doprowadzając do wybuchu bomby, która przysłużyła się wyczyszczeniu mojej najświeższej pamięci. Sama nie byłam przekonana co do ich wersji. Nie mogłam potwierdzić ani zaprzeczyć ich diagnozie – nie pamiętałam wypadku, nie pamiętałam twarzy osoby, która tego wrześniowego wieczoru wyrządziła mi krzywdę, ani nie byłam sobie w stanie przypomnieć, co działo się przed tym wydarzeniem. Dodatkowo specjaliści zarzekali się, że moja pamięć powróci w ciągu kilku dni. Tak się do tej pory nie stało. Gdyby tego było mało, cierpiałam na uporczywie silne bóle głowy, które medycznie również były niewytłumaczalne.
Odłożyłam na stół trzymaną przeze mnie ramkę ze zdjęciem i chwyciłam szklankę, w której tabletka od bólu głowy rozpuściła się już całkowicie. Delikatnie potrząsnęłam naczyniem, by osad powstały z pastylki nie został na dnie i wypiłam całą zawartość. Smak może i nie był zachwycający, jednak ważniejsze było to, że specyfik pomagał.
– Nie za często bierzesz leki? – Na słowa mojego towarzysza przewróciłam tylko oczami. Adam był dobrym człowiekiem, jednak jego przesadna troska, jaką darzył mnie od czasu wypadku, nieraz napinała moją cierpliwość do granic możliwości.
– Jestem już dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać. – Odstawiłam pustą szklankę do zlewu i usiadłam na jednym z krzeseł, znajdujących się przy stole. To samo uczynił Adam i teraz siedzieliśmy naprzeciwko siebie.
– Od czego zamierzasz zacząć swój powrót do normalnego życia? – Wzruszyłam ramionami.
– Chciałabym czymś zapełnić swoją dziurę w życiorysie. Nie wiem jednak od czego zacząć. Straciłam telefon w którym miałam wszystkie kontakty. Moja własna matka nie chciała mnie nawet odwiedzić w szpitalu. Rozumiem, że żywi do mnie urazę, ale miałam nadzieję, że chociaż trochę jej na mnie zależy… Że zależy komukolwiek… – urwałam, wpatrując się w swoje splecione dłonie spoczywające na stole. Dużym ciosem dla mnie było to, że poza Adamem nikt inny nie pojawił się, by odwiedzić mnie w szpitalu
– Jestem pewien, że nie mogła. Może wypadło jej coś bardzo istotnego. Sama czuła się nie najlepiej, kiedy dzwoniłem do niej z twojego polecenia.
– Coś jeszcze ci wówczas powiedziała? – Spytałam, mając jednocześnie nadzieję, że dowiem się czegokolwiek o swojej matce. Nie miałam z nią kontaktu niemalże od dzieciństwa. Nie pamiętałam też, by nasze relacje uległy poprawie.
– Nie, nic. Podziękowała mi tylko, że  zadzwoniłem do niej z informacją – westchnęłam, zaś Adam położył swoją ciepłą dłoń na moich, nadal splecionych i zimnych.
– Coś jest między wami. Jesteście w konflikcie i ty dobrze wiesz, o co w tym wszystkim chodzi. – Pokiwałam twierdząco głową.
– Nie chcę jednak o tym rozmawiać. Przynajmniej nie teraz. – Adam chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak chyba zrozumiał moją niechęć do dzielenia się osobistymi zwierzeniami osobie, którą mimo, że bardzo lubiłam, to jednocześnie znałam tak krótko.
– Od kiedy tak właściwie masz lukę w pamięci? – Spytał, zmieniając jednocześnie temat.
– Pamiętam jak zaczynałam studia a potem nic, aż do momentu kiedy otworzyłam oczy w szpitalu – powiedziałam. Pominęłam to, że pierwsze dni mojego pobytu na oddziale pamiętałam jak przez mgłę. Podświadomie obawiałam się, że i te wspomnienia zostaną mi odebrane.
– Już wtedy musiałaś tkwić w dużym stresie, który w konsekwencji wywołał amnezję…
– Przestań już powtarzać te brednie! – wyrwało mi się, jednocześnie przerywając wypowiedź Adama. – Jeśli zamierzasz powielać nic nie znaczące słowa lekarzy, to nie mamy o czym rozmawiać. Nigdy nie słyszałam o przypadku, by ktokolwiek pod wpływem stresu stracił pamięć. Sam zauważ jak niedorzecznie to brzmi – urwałam wpatrując się w zaskoczoną minę Adama. – Możesz powiedzieć mi o co ci do diabła chodzi?
– Wybacz. Nie chciałem cię zdenerwować. Uważam jednak, że specjaliści nie bez powodu postawili ci taką diagnozę.
– Ty też w to wierzysz – prychnęłam, krzyżując ręce na swoich piersiach.
– Bo mają rację – odparł mężczyzna. Chciałam napomknąć mojemu towarzyszowi o jego dużej łatwowierności, ale Adama nie było już w pomieszczeniu. Wrócił po chwili trzymając w ręce notebooka. Postawił go na kuchennym stole i włączył. Patrzyłam na niego zdezorientowana, nie wiedząc co ten mężczyzna zamierza zrobić.
– Potrzebuję twojego hasła – powiedział, odwracając sprzęt w moim kierunku. – Jest szansa na to, że je pamiętasz? – Wzruszyłam ramionami.
Przysunęłam bliżej siebie komputer i spróbowałam wpisać pierwsze hasło, jakie przyszło mi do głowy. Oczywiście okazało się błędne. Moja druga próba również nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. W końcu w mojej głowie zaświtała pewna myśl. Wyciągnęłam z torebki kalendarz i zaczęłam przeglądać swoje własne zapiski. Na końcu znalazłam rząd liter i cyfr, które wzajemnie się przeplatały. Spróbowałam wpisać je w odpowiednie okienko i ku mojemu zdziwieniu to zadziałało. 
– Brawo Lenka! – powiedział Adam, po czym spojrzał w mój kalendarz. – Nie sądzisz jednak, że to nieco ryzykowne nosić przy sobie wszystkie hasła i pin do karty kredytowej? – Wzruszyłam ramionami.
– Mojego napastnika interesował jedynie telefon. W sumie może nie opłacało mu się zabierać ze sobą pustego portfela. Dokumenty zawsze noszę oddzielenie, więc pewnie dlatego nie wykorzystał okazji. A jak widzisz, dzięki tej małej karteczce w kalendarzu teraz będę mogła jakoś funkcjonować. Bez tego byłoby trudniej.
Patrząc jak Adam zacięcie szuka czegoś w sieci, pozwoliłam myślom na chwilę oderwać się od rzeczywistości i pobłądzić wokół obecnych wydarzeń. Czułam się bezbronna niczym małe dziecko, które gubi się w obcym dla siebie miejscu, nie mogąc odnaleźć żadnego ze swoich rodziców. Nie mogłam jednak usiąść na środku drogi i się rozpłakać. To z pewnością nie przywołałby dla mnie pomocy, jaką otrzymałoby to zbłąkane, niewinne maleństwo. Ja musiałam wybrać odpowiedni kierunek i w jego stronę podążać. Bez względu na to, czy podjęta decyzja była słuszna, czy też nie.
– Jest. Znalazłem! – Adam bardzo się ożywił i skierował ekran notebooka w moją stronę. – Eugeniusz Sanders. Pewnego dnia wyszedł z domu i słuch po nim zaginął. Dopiero po miesiącu został odnaleziony w mieście oddalonym od jego miejsca zamieszkania o 100 mil. Podawał się za Burta Tate`a i twierdził, że jest lokalnym kucharzem w tej mieścince. Zwrócił na siebie uwagę podczas kłótni z innym mężczyzną. Ściągnął na siebie policję, a jednocześnie nie miał żadnych dokumentów, ani nie pamiętał co robił i gdzie mieszkał przed przybyciem do miasta. Badania nie wykazały żadnych urazów głowy, ani nie potwierdziły, że ten stan został wywołany przez alkohol czy narkotyki. Rodzina powiedziała, że przed zniknięciem Sandersa miał on wiele kłopotów w pracy, nie otrzymał oczekiwanego awansu a przed samym zniknięciem odbył ostrą kłótnię ze swoim synem, który nazwał go nieudacznikiem i wyprowadził się z domu do swoich kolegów. Nadal nie wierzysz w amnezję dysocjacyjną? Ja się cieszę, że masz jej łagodne objawy.
Przysunęłam komputer bliżej siebie, by lepiej przyjrzeć się artykułowi zamieszczonemu na stronie internetowej. Adam zaś widząc, że jestem chwilowo zajęta, ponownie opuścił kuchnię tylko po to, by po chwili oderwać mnie od lektury i zaprosić do pokoju.
Kiedy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, Adam ruchem głowy zachęcił mnie, bym stanęła obok niego.
– Widzisz to? – Spytał, wskazując palcem na jedną z półek, uginającą się pod ciężarem książek.
– Tak – odparłam, widząc, o co mężczyźnie chodziło. Pomiędzy opasłymi tomami była luka. Jednak nie to było najistotniejsze w całej tej sytuacji. Przez moją długą nieobecność na meblach zdążyła zebrać się pokaźna warstwa kurzu, co jednak nie dotyczyło przestrzeni między książkami. Musiało to oznaczać, że podczas mojego pobytu w szpitalu, ktoś coś stąd zabrał.
– Chciałem znaleźć album ze zdjęciami – wyjaśnił Adam. – Myślałem, że jak obejrzysz fotografie to przypomnisz sobie cokolwiek. Natknąłem się jednak na to…
– A może szukając albumu przez przypadek przełożyłeś książkę – spytałam, szukając racjonalnego wytłumaczenia.
– Nie. W każdym razie nie wydaje mi się, by tak było.
Pomiędzy mną a moim przyjacielem zapanowało milczenie. Żadne z nas nie miało pomysłu, jak wytłumaczyć i zrozumieć tą małą i z pozoru banalną sytuację. W końcu ciszę w pomieszczeniu przerwało moje głośne burczenie w brzuchu.
– Jesteś głodna? W szpitalu chyba stwierdzili, że skoro go opuszczasz to nie należy ci się porządny obiad. Jadłaś coś dziś w ogóle? – Pokręciłam przecząco głową. – Tak myślałem. Zaraz coś wykombinuję. – Mężczyzna udał się energicznie do kuchni i podszedł do lodówki. Jednak kiedy ją otworzył, jego mina zrzedła.
– Wygląda na to, że moje jedzenie podczas pobytu w szpitalu zaczęło żyć swoim własnym życiem – powiedziałam zaglądając do lodówki ponad ramieniem Adama. Niewiele myśląc, odszukałam worek na śmieci i zaczęłam wrzucać do niego wszystkie zepsute produkty.
Kiedy udało mi się uprzątnąć lodówkę, Adam zaoferował, że wyniesie śmieci i kupi coś do jedzenia. Od razu przystałam na ten pomysł i gdy tylko drzwi za mężczyzną się zamknęły, niemalże natychmiastowo rzuciłam się na swoją torebkę. Po chwili wyciągnąłem z niej paczkę papierosów i zapalniczkę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem uzależniona od nikotyny, dopóki podczas jednego ze spacerów po szpitalu nie wyszłam przed budynek. To wtedy doleciał do mnie zapach dymu tytoniowego i męczył mnie na tyle mocno, że gdy po wyjściu ze szpitala Adam udał się do apteki aby zrealizować moje recepty, ja sama, korzystając z chwili nieuwagi mężczyzny, kupiłam w kiosku opakowanie papierosów. Teraz trzymałam małą paczuszkę w dłoni, zastanawiając się, czy aby na pewno chcę się pchać dalej w to świństwo. W efekcie usiadłam na dużym kuchennym parapecie i uchyliłam okno. Pomieszczenie od razu wypełniło się odgłosami niesionymi z ulicy. Wyjrzałam przez okno, z którego widok roztaczał się na Plac Litewski. Przez chwilę śledziłam wzrokiem różnokolorowe plamki przemieszczające się po niewielkim terenie zielonym przylegającym do placu. Z chwili na chwilę jednak ludzi ubywało. I tak z dzisiejszego pochmurnego dnia zrobił się dzień deszczowy. Opad z minuty na minutę przybierał na sile, a ludzie z ulic powoli znikali, chowając się albo do przydrożnych sklepów czy lokali, albo też tłocząc się na niewielkim przystanku autobusowym.
Zdarłam z trzymanej przeze mnie paczki folię zabezpieczającą i wyjęłam papierosa. Przez chwilę bawiłam się nim palcami, po czym go zapaliłam. Od razu uderzył mnie znajomy aromat. Zaciągnęłam się głęboko po raz pierwszy, drugi i trzeci, jednak po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. Najwyraźniej miałam bardzo długą przerwę w paleniu. Mimo to lubiłam kończyć zaczęte czynności i postanowiłam, że wypalę trzymanego przeze mnie papierosa. Kiedy zaciągałam się po raz kolejny, usłyszałam jak drzwi do mojego mieszkania się otwierają.
– Leno, nie masz przypadkiem żadnego parasola w domu? Leje jak… – Adam przerwał gdy wszedł do pomieszczenia i zobaczył co robię. Momentalnie jego pogodna twarz pociemniała, a jego surowy wzrok sprawił, że poczułam się niczym  małe dziecko, które zostało przyłapane na robieniu czegoś nieodpowiedniego. – Do cholery, co ty wyprawiasz?! – Mężczyzna niemalże od razu znalazł się przy mnie, jedną ręką wyciągnął mi papieros z ust, drugą zaś wyrwał mi z dłoni paczkę. Bez słowa podszedł do zlewu, zagasił jeszcze tlącego się peta, zaś nowe papierosy wyjął z paczki, przełamywał po kolei na pół i zalewał wodą. Chciał mieć chyba stuprocentową pewność, że więcej już z nich nie skorzystam.
– Adam, nie rób tego – zaczęłam, gdy w ten sposób pozbył się już zawartości prawie połowy paczki. Moja pewność siebie gdzieś prysła, gdy zobaczyła dziki wyraz na twarzy mężczyzny.
– Nikt w moim towarzystwie nie będzie się truł. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze – wycedził przez zęby mężczyzna.
Tak zdenerwowanego jeszcze go nie widziałam. Przerażał mnie.
– Proszę, zostaw to już. Nie będę paliła. – Mój towarzysz zignorował jednak moje słowa i odszedł od zlewu dopiero wtedy, gdy zutylizował zawartość całego opakowania.
– Posłuchaj mnie – powiedział gdy przybliżył się do mnie. Czułam na sobie nieprzyjemny, zimny i wilgotny powiew wiatru, który wpadał do kuchni przez uchylone okno. – Nie lubię osób, które najpierw nie szanują swojego zdrowia a później płaczą z powodu różnych chorób. Nie pozwól na to, bym zmienił o tobie zdanie. – To powiedziawszy odwrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami, ponownie zapomniawszy o parasolu. Ja zaś zaczęłam żałować, że tak szybko powierzyłam mu klucze od swojego mieszkania.

Cóż, jak na razie powiewa nudą i zapewne będzie tak do 5-6 rozdziału. Wybaczcie, ale jakoś to wszystko mi się porozwlekało :) Mam nadzieję, że Was tym nie zniechęcę. Zależy mi na tym, aby dobrze przedstawić Wam sytuację w jakiej znalazła się Lena i mam również nadzieję, że może chociaż w małym stopniu mi się to uda. :) Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze pod prologiem. Prawdę powiedziawszy nawet nie spodziewałam się takiej ich liczby oraz tego, że tak bardzo zmotywują mnie one do dalszego pisania. Wybaczcie jeśli mam/będę miała jakieś opóźnienia na waszych blogach. Lalkarz jest efektem ubocznym pisania mojej pracy magisterskiej i jak na razie mam go napisanego dwukrotnie więcej niż tego co napisanego powinnam mieć na seminarium. Zapowiada się również dosyć ciekawa sesja więc do wakacji rozdziały nie będą pojawiały się dosyć często, gdyż nie chciałabym wyczerpać małego zapasu, który sobie stworzyłam. Uczelnia zabiera mi dużo czasu, dlatego nie zawsze mogę od razu odwiedzić Wasze blogi, zapewniam jednak, że zawsze prędzej czy później do Was dotrę :) Mam nadzieję, że kogoś ten rozdział chociaż troszkę zainteresował. Pozdrawiam ciepło :)


11 komentarzy:

  1. Nie spodziealam się tego. Na poczatku az zajrzałam do prologu, czy aby na pewni dobrze go pamiętałam, ale tak. Po prostu mocno zdziwiło mnie, ze akcja rozgrywa się w Lublinie, bl lamietalam, ze prawnik musiał byc z angielskiego kraju. A,e dlaczego w sumie nie miałby przyjechać di Polski, prawda? Bardzo mi się to podoba, szczerze mowiac. Podoba mi się tez, ze dziewczyna nie umarła, choc sytuacja, w ktorej się znalazła, flatycznie jest vardzo dziwna. Teochę chyba ułatwiaas sobie sprawę, rozpocząwszy od momentu, w którym dziewczyn opuściła szpital i choć teochę zaadaptowała się do sytuacji. Ale może k to dobrże, bo szybciej pójdziemy z akcją. Jej rodzaj amnezji jest dziwny i jestem przekonana,ze stres musi miec na to duży wpływ. Podejrzewam, ze moze zaczac przypominać sobie rozne rzeczy. Widzę, ze nie jeden facet był w jej zyciu, Anglik (?), Robert... Teraz Adam, ktorego lewnie poznała w szpitalu? Z jednej streny fajnie, ze ktoś się nia zainteresował, z drugiej nie wiem, czy nie zaufała mu za szybko. Szczegolnie zważywszy na końcówkę. Ogolnie rozdział mi sie podobał, masz oryginalny pomysł, ale trochę przeszkadzał mi sposob, w jaki przedstawilas dialog miedzy dwójka bohaterow. Tak trpchę wyrzucałaś kolejne rewelacje jak strzały z karabinu, nie do konca je łącząc, tak jak no.nagle prźeszlas do zaginionej ksiazki,a pozniej szybciutko do kwestii jedzenia. Ogolnie jednak podobało mi sie, nie tylko pomysł, ale i sama Lena (oprócz tego, ze trochę zbyt ufna jest w stosunku do Adama na moj gust), mam wrażenie, ze jest nie tylko silną osobowością, ale i naprawde ćiekawa. Choc akurat fajniej by było, gdyby faktycznie udało jej się rzucić palenie, skoro miała juz tak długą przerwę ;) ale Adam i tak nie powinien tam sie żachowac, jakby jej tylko nagadał, to mooooze. Ale tak to naprawdę za duzo sobie pozwolił. Z niecierpliwoscia czekam na cd i zycze powodzenia na ucźelńi

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas zastanawia mnie relacja pomiędzy Leną a Adamem. Wywnioskowałam, że poznali się w szpitalu, co jest tym bardziej zaskakujące zważywszy na stan kobiety. Staram się nie podejrzewać go o bycie Lalkarzem, bo to mogłoby być zbyt łatwe, jednak naprawdę dziwi mnie to jak szybko mu zaufała, udostępniła klucze do swojego mieszkania. Pomijam już kwestię tego, co tak naprawdę o nim wie, ale czy po tym jak wywinęła się samej śmierci, powinna tak szybko ufać obcym ludziom? Nie powinna mieć fobii, do mężczyzn, do ludzi?To śwetnie, jeśli tak szybko uporała się z tym wszystkim, jednak dla mnie to takie trochę zbyt łatwe. I podobnie jak wcześniej Condawiramurs, także zauważyłam, że bohaterowie dość szybko zbyli kwestię zagubionej książki. Naprawdę żadno (żadne? - nigdy nie pamiętam, które jest poprawne ;)), z nich nie przejęło się, że ktoś był w jej mieszkaniu? I to w takiej sytuacji?
    Podoba mi się jednak Twój styl, taki lekki i płynny, a także fakt, iż akcja dzieje się w Polsce. To taka miła odmiana, chociaż ostatnio zauważyłam, że coraz więcej historii pojawia się z Polską w tle. Zakochałam się wręcz w Twoim szablonie, ale w moim przypadku to nic nowego, bo - cóż - naprawdę uwielbiam Amandę :) Nie mogę się też doczekać pojawienia tajemniczego Anglika i, oczywiście, dowiadywania się coraz więcej o dawnym życiu Leny ;)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do Twojego stylu pisania, jest świetny. Bardzo przyjemnie i płynnie się czyta. A co do samej historii, wciąż nie wiadomo zbyt wiele, ale zaczyna się robić coraz ciekawiej. Z prologu wynikałoby to, że Adam nie zrobił jej krzywdy, ale jeśli byłby psychopatą mógłby to zrobić i potem zapomnieć. Ale nie wiem. Wciąż niewiele wiemy, więc ciężko mi wysnuć jakąś teorię, ale bardzo uwielbiam książki (czy tak jak w tym przypadku opowiadania) gdzie muszę trochę pomyśleć i stworzyć swoją wersję. Za to lubię kryminały!
    Zdziwiła mnie reakcja Adama na te fajki, hm, może ktoś z jego bliskich umarł na raka krtani, czy płuc? Nie wiem. Z jednej strony nie dziwię się, że Lena mu ufa, w końcu nikogo innego przy niej było, ale z drugiej strony, skoro dziewczyna nic nie pamięta to równie dobrze on może być jej oprawcą. Hm. No nie wiem, czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie troszkę a bardzo mnie zainterrsował :)
    Jak to ja, na początku pytam: czy planujesz wątek miłosny? (między Leną a Adamem)
    Opisy mnie dosłownie P O W A L I Ł Y O.O mega się wczułaś w bohaterkę za wieeeeeelkiiiii plus!!!!
    Mam wrażenie, że ten facet ze zdjęcia to facet z prologu. A tą dziewczyną, którą znalazł owy facet w prologu leżącąna ziemi jest Lena (tego jestem pewna).
    Jak przezytałam, że Adam się tak na nią wkurzył za te fajki (ale to prawda zły naug :( ) i zaczął je dosłowbie szaleńczo niszczyć to SB tak pomyślałam, że stoi on po ciemnej stronie.Natomiast, gdy na wcześniej przeczytali info na stronie o Sandersie, że miał indentyczne objawy co Lena to w mojej główce zrodził się domysł, że gdzieś ktoś zrobił jakiś lek i podaje go ludziom przez swoich pracowników. Tak też pomyślałam o Adamie, gdy począł niszczyć papierosy. Ale spodobał mi się jego tekst na końcu jak mówił jej, że nie lubi osób, które niszczą swoje zdrowie a potem płaczą z powodu różnych chorób. I tutaj z nim się całkowicie zgadzam ;)
    Ogólne wrażenia po przeczytaniu: o.o wow...
    Zaintrygowało mnie :)
    Kiedy następny????
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
    PMDIW życzę
    Nocna Łowczyni

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie akcja wcale nie jest rozwleczona. Nie ma żadnych zbędnych opisów czy niepotrzebnych dialogów, wszystko tworzy bardzo sensowną całość. Dzięki temu rozdziałowi miałam okazję nieco poznać Lenę, a przy okazji także Adama. Zastanawiam się, kim jest ten człowiek i co sprawiło, że główna bohaterka mu zaufała. Od razu przypomniały mi się wszystkie historie, w których osoby z amnezją są oszukiwane i w końcu okazuje się, że osoby, którym pozwoliły się do siebie zbliżyć, są niebezpieczne. Mam nadzieję, że Adam nie okaże się kimś takim, chociaż ten jego nagły wybuch złości trochę mnie przeraził. Wiadomo, nałóg nigdy nie jest dobry, ale nie trzeba było aż tak gwałtownie reagować na widok Leny z papierosem w ręku.

    Pozdrawiam
    b-u-n-t
    teorainn

    OdpowiedzUsuń
  6. W mojej opinii nie trzeba dawać czytelnikowi akcji już w pierwszym rozdziale. Dobrzej jest wprowadzić innych w bieżącą historię, wszystkie odczucia, emocje i relacje. Odnośnie tego ostatniego - lubię to, jak adwokat i Lena się dogadują. Szczególnie urzekło mnie to, co powiedział jej odnośnie palenia papierosów. Trochę zaskoczyło mnie to, że kobieta tak po prostu zaufała temu mężczyźnie, a nawet powierzyła mu klucze do mieszkania. "Zwalam" to jednak na fakt, że jako jedyny ją odwiedzał w szpitalu i przejmował się jej stanem, starał się jej pomóc. Spodobała mi się postać Leny oraz Adama. Mam nadzieję, że nie zmienię o nich zdania w przeciągu kolejnych rozdziałów, które na pewno będę czytać! :)
    Odnośnie twojego stylu: jest bardzo dobry, a czytało się płynnie i przyjemnie. Wyłapałam kilka drobnych błędów tj. powtórzenia, literówki czy interpunkcja, ale nawet najlepszym się zdarza - wiadoma sprawa.
    Świetnie kreujesz bohaterów, opisujesz ich uczucia. Dodatkowo wszystko jest w odpowiedniej ilości, a mam tu na myśli opisy i dialogi.
    Cóż mogę więcej napisać. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i jak akcja się rozwinie. Nieważne, czy to w następnej części czy dopiero w 6. :) Byłabym wdzięczna, gdybyś informowała mnie o NN na moim blogu. Nie ufam bloggerowi i funkcji obserwowania, dlatego o to proszę :)

    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo, dużo weny. Julss xx

    http://xtruehappiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam do Ciebie dzięki reklamie na innym blogu. Lubię odkrywać różne ciekawe opowiadania. Z reguły preferuję obyczajowe, ale nie mam nic przeciwko ciekawym kryminałom. Styl masz bez wątpienia dobra, a jako że Lublin to moje rodzinne miasto poczułam się, prawie jak w domu... Chyba po raz pierwszy spotkałam się z tym, żeby ktoś umieścił akcję swojego opowiadania właśnie tam. Dla mnie nazwy Ogród Saski, Plac Litewski brzmią znajomo, więc z chęcią poznam dalsze losy Leny. Podoba mi się, że stawiasz na prostotę. Nie kombinujesz tak, jak niektórzy z dziwnymi imionami albo jakimś kompletnie nieznanymi realiami. To jest Polska, czyli dobrze znana, normalna rzeczywistość. Chociaż intrygujące było, kiedy w prologu pojawił się ten prawnik, wyraźnie cudzoziemiec. Jeśli chodzi o częstotliwość dodawania myślę, że publikowanie rozdziału raz na miesiąc jest optymalnym wyborem. Szczególnie, że mało kto ma czas, aby czytać na bieżąco i komentować. Oczywiście zależy to od ilości Czytelników, ale moim zdaniem należy dać możliwość przemyślenia tego, co dalej wydarzy, zarówno Autorowi, jak i osobom czytającym. Na razie tyle. Ja rownież piszę, ale są to zupełnie inne klimaty. Może kiedyś przy okazji zaproszę Cię do siebie. Póki co nie chcę być zbyt nachalna z reklamowaniem się, bo wiadomo nie każdemu musi to pasować. A człowiek nie żyje jedynie blogosferą. W każdym razie ogólnie na pewno powrócę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowicie lekko czytało mi się ten rozdział. Jest troszkę krótki, ledwie zdążyłam wkręcić się w rozmowę Adama z Leną, a tutaj już koniec. Przyznam, że jak na razie nie widzę tutaj kryminału, ale to nawet i dobrze, bo akcja będzie szła powoli, ale warstwowo. Jak rozumiem, będziemy odkrywali tajemnice Leny sprzed jej utraty pamięci? To może być ciekawe, skoro jej matka ma ją w czterech literach, a mężczyzna, z którym jest w ramce w ogóle się nią nie zainteresował. Ciekawi mnie, kim on jest i jakie relacje miał z bohaterką — może to brat albo chłopak? Przechodząc na temat samej Leny, nie podoba mi się to, że tak od razu zaufała Adamowi. W końcu każdy powinien mieć jakąś barierę, której się trzyma i po paru dniach (nie wiem dokładnie ilu, więc przepraszam) nie dawać kluczy praktycznie nieznajomemu. Adam może podawać się za kogoś, kim nie jest, a tak naprawdę to kłamca. Wyczuwam w jego zachowaniu coś... dziwnego. Jakby na siłę chciał się wpleść w życie Leny. I jeszcze ten jego wybuch na końcu. Coś mi mój umysł podpowiada, że to on odegra jedną z ważniejszych ról w opowiadaniu. Nie jestem pewna, czy to on jest Lalkarzem (błagam, powiedz, że nie, to będzie zbyt przewidywalne), ale może mieć z nim jakiś związek.
    Ja sama dodaję raz na miesiąc, dwa, więc pouczać Cię o częstotliwości nie będę, ale jeśli rozdziały będą pojawiały się częściej, narzekać nie będę :D
    Dziękuję za komentarz u siebie!
    Gorąco pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie ufaj mężczyzną, których nie znasz, szczególnie jeśli się przeszło przez takie piekło. Nie rozumiem dlaczego tak szybko zaufała Adamowi, wiem, że potrzebowała wsparcia i takie tam, ale skąd ma pewność, że on jest ten dobry, skoro niczego nie pamięta przed wypadkiem? Moim zdaniem tacy ludzie jak Lena nikomu nie ufają w takiej sytuacji, więc od początku mi się to wydawało absurdalne, szczególnie jeśli chodzi o ostatnią scenę z papierosami, ja na jej miejscu zaczęłabym się go bać, ale to moje zdanie. To twoje opowiadanie, więc rób jak uważasz. ;) Wiem, że się powtarzam, ale masz cudowny styl, czułam się tak jakbym była tam razem z tą dwójką, czułam nawet to chłodne powietrze. To się nazywa talent, ja nawet za milion lat nie będę tak potrafiła! Zastanawia mnie tylko ten facet na fotografii kim jest, kim jest Robert i Adam (choć podejrzewam, że to jest ten tym z parku). No nic poczekam cierpliwie na kolejny rozdział, sama rozumiem co znaczą studia i sesja, choć ja jeszcze do obrony mam chwilkę.
    Jeszcze taka mała dygresja, jeśli chodzi o pytania lub wykrzyknienia w dialogach. Wyrazy typu spytała, wykrzyknęła po pauzie pisze się z małej litery, ty napisałaś z dużej i nie wiem czy to błąd, czy po prostu przeoczenie, więc postanowiłam o tym napisać. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! ;*
    Nadeszła pora na mój komentarz ;) Zacznę od tego, że jestem kompletnie zaskoczona tym rozdziałem, ale jak najbardziej na plus. Nie spodziewałam się, że zaczniesz akcję od przeskoczenia w czasie i zaprezentujesz to, co działo się już po wypadku. Wydaje mi się to bardzo ciekawym zabiegiem. Tym bardziej, że do mojej głowy nasuwa się wiele pytań, a nie ma chyba nic lepszego niż zaciekawienie i zaintrygowanie dalszymi wydarzeniami.

    Przede wszystkim jestem ogromnie zainteresowana tą utratą pamięci. Zadziwiające jest to, że lekarze nie potrafią tego racjonalnie wytłumaczyć i podają rozwiązania, które mogą być prawdziwe, ale nie muszą. Tak jakby załamywali ręce nad jej przypadkiem i mimo doświadczenia zupełnie nic nie wiedzieli. Mnie również wydaje się dziwne by przyczyną tego wszystkiego był stres. Rozumiem, że przez stres można zachorować, nabawić się wrzodów, omdleń czy depresji, ale stracić pamięć? Uważnie czytałam tekst i nie umknęło mojej uwadze, że uraz głowy Leny został nazwany lekkim. Mam wrażenie, że w tym wszystkim, coś nie gra, a ten cały Adam na siłę chce jej wcisnąć bajeczkę o tym, że takie rzeczy się zdarzają. Owszem, może i zdarzają. Ale to jeszcze nie oznacza, że w tym przypadku rzeczywiście to o to chodzi. Może nawet nie zwróciłabym większej uwagi na ten temat, ale Lena miała, co do tego tak wiele wątpliwości, że ja również zaczęłam je mieć. I rzeczywiście wygląda to bardzo tajemniczo...
    Kocham tajemnice <3

    Następna sprawa, która mnie niepokoi to ten cały Adam. Czy to jest ten człowiek, który znalazł Lenę po wypadku? W prologu był on nazywany Meadowsem, ale może pełna nazwa brzmi Adam Meadows? Take mam aktualnie wrażenie, choć dopuszczam do siebie myśl, że to dwie całkowicie inne osoby. Na razie zostanie do dla mnie zagadką. W każdym razie intryguje mnie ta postać. Wydaje się być dobrym opiekunem i przyjacielem, który bezinteresownie troszczy się o Lene, ale... No właśnie ale. Nie wierzę w tą bezinteresowność. Spędza z nią masę czasu, pomaga, siedzi przy niej, interesuje się nią i wydaje się tak dobry, że to aż nierealne. Jestem przekonana, że coś sie za tym kryje, ale jeszcze nie wiem, co. Wcale bym się nie zdziwiła jakby to on był tym całym Lalkarzem, choć na razie jeszcze nie wiemy, że ktoś taki w ogóle jest. Możliwe, że nagadałam tu masę głupot, więc z góry przepraszam, ale taka już jestem: wszędzie widzę spiski! :D

    Pozdrawiam serdecznie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Droga Claire,
    dziękuję Ci bardzo serdecznie za te wszystkie miłe słowa, które pozostawiłaś na moim blogu i już teraz przepraszam Cię za to, że tak długo musiałaś czekać na moją odpowiedzieć.
    Muszę przyznać, że Twój blog mnie zaintrygował. Masz przepiękny szablon. Uwielbiam taką kolorystykę - nieco mroczną, tajemniczą, może i trochę smutnawą. Świetnie pasuje do Twojego opowiadania, które już po tym rozdziale stało się dla mnie bardzo ciekawą zagadką, którą chętnie bym rozgryzła.
    Początek jest niebanalny. Luka w pamięci to poważna sprawa. Szczególnie wtedy, jeśli brakuje naprawdę wiele, a nic z tego wszystkiego nie chce powrócić na swoje miejsce.
    Piszesz bardzo przyjemnie, poprawnie. Podoba mi się to. Jest w Twoim stylu pisania coś, co mnie urzeka. Nie jestem jeszcze w stanie dokładnie określić, co to takiego, ale może po kolejnych rozdziałach będę już wiedzieć... :)
    Jestem bardzo ciekawa, co jeszcze nam zaprezentujesz.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń